Kawowo-chałwowe muffinki i… Mikołaj istnieje!

Pierwszy, bardzo nowoczesny, przyszedł kilka dni przed 6. grudnia. Zostawił pieniążki – znak czasu 😉

Drugi, bardzo tajemniczy. Wyczekiwana przesyłka przyszła również kilka dni przed Mikołajkami, ale cierpliwie czekałam na ten dzień, w którym będę mogła w końcu poznać zawartość paczki. Wszystko za sprawą Kasi, która podjęła się organizacji całej zabawy w gronie zaprzyjaźnionych blogerów! W piątek z samego rana z podekscytowaniem otworzyłam prezent i uśmiech zagościł na mojej twarzy 🙂
Moim Blogowym Mikołajem okazała się Anita, która spisała się na medal! Dostałam aromatyczną herbatę, lizaki i piękny kubek, który niestety nie przetrwał podróży.. Z bólem serca patrzyłam na roztrzaskane kawałki, pielęgnując w sobie złość do Poczty Polskiej. Mikołaj ma u mnie wielkiego plusa, a jego pomocnicy, którzy nie dopilnowali paczki – minusa jak stąd do Laponii!

Ja miałam okazję zrobić prezent Monice. Sprawiło mi to ogromną przyjemność, bo bardzo lubię wcielać się w rolę Mikołaja, a nie tylko obdarowanego 🙂 Mam nadzieję, że trafiłam w jej gust!

Trzeciego Mikołaja nie spodziewałam się w najmniejszym stopniu. Dzięki temu była to dla mnie największa niespodzianka z tych wszystkich. Jako, że mikołajkową noc spędziłam u przyjaciółki, wracając dzisiaj rano do pokoju zastałam.. prezenty ukryte w różnych zakamarkach pokoju. Tak, jak zawsze chciałam! Dostałam masło orzechowe i przepiśnik – mój Mikołaj zna mnie na wylot :*