Bez kategorii

Wrocław kulinarnie (i nie tylko)

 Planowałam tę podróż już od dawna, w końcu udało się! Wrocław bardzo mnie zaskoczył. W sobotni, wiosenny poranek na Rynku głównym było niemal…pusto. Ten rzadki widok sprawił, że polubiłam to miasto. Chociaż przez chwilę mogłam rozkoszować się przyjemnym spacerem, mogłam chłonąć widoki, podziwiać malownicze kamieniczki. Bez tłumu turystów, gwaru i wszechobecnych aparatów.

 Pogoda naprawdę nam dopisała. Widok Wrocławia z wieży klasztornej zapierał dech w piersiach.

Ilość kłódek na moście w Ostrowie Tumskim naprawdę robi wrażenie! 
Cóż.. sama przyczyniłam się do powiększenia tej ogromnej liczby 😉
Co jeszcze zwiedziłam? Planowaliśmy podróż do Ogrodu Japońskiego, jednak niestety otwierany jest on dopiero od kwietnia. Widziałam za to Halę Stulecia (robi wrażenie!) i wrocławskie ZOO, do którego z pewnością się jeszcze wybiorę. Na taką wycieczkę trzeba jednak poświęcić zdecydowanie więcej, niż 2 godziny – ilość zwierzątek, które można tam zobaczyć jest ogromna!
Jeśli chodzi o kulinaria, to jestem przyjemnie zaskoczona, że w samym sercu miasta można spotkać knajpki dla wegetarian. Odwiedziłam bar Vega, w którym (co również mnie zaskoczyło!) drzwi dosłownie się nie zamykały, a wszystkie stoliki były pozajmowane. Czyżby to był znak, że ludzie przestali karmić się wyłącznie plastikowym jedzeniem z fast foodów i są chętni poznawać inne smaki? Oby!
Zamówiłam burgera buraczanego, zupę krem marchewkowo-imbirową i sałatkę. Cóż, było smacznie, ale bez szaleństw. Burger był bardzo dobry, tylko że… mały. Za całość zapłaciłam 16.50zł – jak na te porcje, to trochę dużo. Bar ma jednak w ofercie wiele pozycji: burgery, naleśniki, samosy, pierogi, wegańskie desery a nawet… zrazy. Ciekawa jestem, z czego są zrobione…

Kolejną wege knajpką w okolicy jest Greenway. Tutaj nie wchodziłam, ale menu wydaje się chyba nawet lepsze od Vegi. Następnym razem przetestuję właśnie ten bar.

Odwiedziłam także mały, uroczy sklepik na rynku – Słodkie Czary Mary. Cudowny, karmelowy zapach unoszący się w środku i pastelowe kolory sprawiły, że poczułam się jak mała dziewczynka 🙂
Cukierki i lizaki są wyrabiane na miejscu, można zobaczyć to na własne oczy – a później nabyć małą, słodką paczuszkę 😉
Na tym skończyła się moja pierwsza wyprawa do Wrocławia, ale bardzo chętnie tam wrócę. 
A Wy, macie jakieś ulubione miejsca w tym mieście? Możecie polecić jakieś knajpki? Chętnie dowiem się, gdzie jeszcze warto pójść!

You Might Also Like

Brak komentarzy

Skomentuj