Na łamach tego bloga wielokrotnie podkreślałam, że jestem miłośniczką zdrowego trybu życia. Od jakiegoś czasu zwiększyłam też swoją aktywność fizyczną i sprawia mi to ogromną przyjemność! Dlatego kiedy dostałam zaproszenie na wizytę w Lifeage Premium Wellness Club w Chorzowie, stwierdziłam, że to doskonała okazja. Jak wrażenia? Przekonacie się w tym poście.
O klubie
Lifeage to kompleksowy klub, który łączy ze sobą przestrzeń Wellness & Spa, Fitness, a także Wellness Bistro. Wszystkie strefy są ze sobą idealnie zgrane, wszystkie spójnie się przenikają. Udając się do tego miejsca można zaplanować cały dzień tak, by połączyć aktywne spędzanie wolnego czasu z relaksem i zdrowym posiłkiem.
Od samego wejścia klub przypomina, że znajdujemy się w profesjonalnym, ekskluzywnym miejscu. Elegancki wystrój, przemiła obsługa – to coś, co sprawia, że nie czujemy się tam ani trochę zagubieni.
Trening personalny
Skorzystałam z propozycji i najpierw udałam się na trening personalny, a później miałam okazję wypróbować menu Wellness Bistro.
Trener oprowadził mnie po strefie Fitness i wytłumaczył działanie różnych, czasem skomplikowanie wyglądających urządzeń. Wszystko wygląda bardzo nowocześnie i designersko, maszyny łączą funkcjonalność z najwyższą jakością. I to widać na pierwszy rzut oka.
Ciekawostką, z którą jeszcze się nie spotkałam jest wyposażenie urządzeń w dotykowy ekran, z pomocą którego możemy swobodnie przeglądać internet, sprawdzić Facebooka czy obejrzeć film na YT. Możemy także.. zagrać w Angry Birds. Rozmawiając z trenerem, czy to przeszkadza, czy pomaga w treningu oboje uznaliśmy, że to zależy od gustu. Niektórzy lubią przyjść na siłownię, zrobić co mają zrobić i wyjść. Dla tych, którzy szukają dodatkowych bodźców i męczy ich długie pedałowanie na rowerku, interaktywne propozycje będą idealne 🙂
Dodatkowo, maszyny posiadają funkcję zapisywania naszych postępów, liczą powtórzenia, kontrolują szybkość i później analizują przebieg naszego treningu. Mając do dyspozycji wirtualnego trenera można poczuć dodatkową motywację do uzyskiwania coraz lepszych rezultatów.
Powracając do mojego treningu – owszem, dał mi w kość;) Po raz pierwszy odważyłam się wykonać przysiady ze sztangą, do których zbierałam się od długiego czasu. Trener poprawiał moją technikę wykonywania ćwiczeń, by pracowały mięśnie, które naprawdę mają pracować (tu nie ma miejsca na oszustwo!). 75 powtórzeń wymachu ketllebellem zupełnie mnie wykończyło, ale poczułam w sobie motywację i wykonałam posłusznie jeszcze inne ćwiczenia. Bolało, ale satysfakcja z ukończonego treningu była ogromna!
Po skończonym treningu udałam się do szatni (która, jak cały klub, również jest bardzo nowoczesna). Do dyspozycji mamy prysznice, suszarki, a nawet toaletkę do poprawy makijażu. Fajna sprawa, przydatna w damskiej przebieralni.
Wellness Bistro
Odświeżona po treningu, udałam się do strefy bistro. Zdrowa dieta i ćwiczenia fizyczne idą ze sobą w parze, więc jak najbardziej pochwalam istnienie miejsca, w którym można uzupełnić kalorie stracone na sali Fitness.
Bistro nie jest duże, ale spokojnie pomieści kilkunastu klientów. Wystrój przypadł mi do gustu – nowoczesny i jednocześnie minimalistyczny, łączący drewniane elementy z efektownymi podświetlanymi obrazami.
Pierwsze zerknięcie w menu utwierdziło mnie w przekonaniu, że: a) tak, jestem bardzo głodna, b) chcę spróbować dosłownie KAŻDEJ pozycji w karcie. Chyba jeszcze nigdy wybór nie był taki trudny!
Zdecydowałam się na sałatkę z grillowanym serem halloumi i danie dnia – halibuta podanego na pappardelle z sosem pomidorowym i szparagami. Jeśli chodzi o sałatkę – nie spodziewałam się, że dostanę aż tak dużą porcję! Była pyszna, świetnie odświeżająca i bardzo efektownie podana. Co do dania głównego – nigdy nie jadłam tak delikatnie przyrządzonej ryby. Jak się okazało, została ona przygotowana metodą sous-vide, czyli gotowania produktu pakowanego próżniowo. Pozwala to na jeszcze lepsze wydobycie smaku i aromatu potrawy.
Skusiłam się także na deser – tartę z białą czekoladą i malinami oraz cappucino. Dla miłośników słodkości – idealne połączenie! Kawa była wyśmienita.
Zamówiłam też koktajl proteinowy, który idealnie nadawał się do uzupełnienia potrzebnych składników odżywczych po treningu. Do wyboru mamy shake przygotowany na wodzie lub mleku. Wybrałam tę drugą opcję i byłam zadowolona – nie za słodki, nie czuć sztuczności – czyli jak najbardziej na plus.
Jeśli chodzi o stosunek cena-jakość, to myślę, że jest odpowiedni. Danie dnia kosztuje 25 zł, co wydaje się rozsądną stawką za pełny posiłek. Za sałatkę zapłacimy podobną kwotę, jednak uwierzcie mi – nie dostaniecie kilku listków sałaty skropionych sosem 😉 Gdyby jakość dań była kiepska, pewnie ceny te wydawałyby się za wysokie. Jednak jakość serwowanych potraw, przemiła obsługa oraz atmosfera bistro jest warta każdej wydanej tam złotówki.
Nie wiem, czy uwierzycie mi we wszystko co piszę, bo jak do tej pory nie znajdziecie w mojej relacji żadnego minusa. Cóż, w tej konwencji chciałabym dotrwać do końca. W mojej wizycie nie doszukałam się bowiem ani jednego słabego punktu . Cieszę się, że na Śląsku jest miejsce, które tak dobrze wpisuje się w ideę zdrowego stylu życia. Ja poczułam się tam doskonale. Filozofia Lifeage jest mi bardzo bliska.
Jeśli macie okazję, wpadnijcie chociaż na kawę do tamtejszego Bistro. Gwarantuję, że kiedy poznacie to miejsce, zrozumiecie, dlaczego moja opinia jest taka dobra 😉
Lifeage Premium Wellness Club,
41-500 Chorzów
ul. Katowicka 47 (wjazd od strony ul. Młodzieżowej)
Brak komentarzy