Przepis będzie zaraz. Najpierw chciałabym napisać kilka słów o wydarzeniu, w którym miałam okazję wziąć udział wczoraj. Co to takiego? BloSilesia.
Nie od dzisiaj wiadomo, że blogerzy stali się prawdziwą grupą społeczną. Zaskakująco potężną, względnie trwałą. Co łączy nas, z pozoru tylko wirtualnie kontaktujących się ze sobą ludzi? Wspólne zainteresowania. Pasja tworzenia. Wiele tematów, na które możemy podyskutować. A najfajniejsze jest to, że możemy też przełamać wirtualny dystans. I coraz częściej takie wydarzenia integrujące blogosferę mają miejsce, z czego jestem niezmiernie zadowolona.
Wczorajsze spotkanie było kolejnym z organizowanych przez śląskich blogerów, a moim pierwszym. Żałuję, że dopiero niedawno dowiedziałam się o bloSilesii. Jednak nic straconego – z tego, co wiem, ma w zanadrzu jeszcze wiele ciekawych wydarzeń, na które czekam z niecierpliwością. Czy warto brać udział w takich eventach? Po wczorajszym dniu wiem, że warto.
Spotkanie, które odbyło się w katowickiej „Klawiaturze”, tym razem zatytułowane „Wygląd (jednak) ma znaczenie”, uświadomiło mi kilka bardzo istotnych kwestii związanych z prowadzeniem bloga. Przede wszystkim to, że świadome blogowanie warte jest poświęcenia większej ilości czasu. Tak, by końcowy produkt w postaci postów satysfakcjonował nie tylko naszych odbiorców (i tym samym, statystyki), lecz przede wszystkim nas samych. Warto przemyśleć to, w jakim celu prowadzimy bloga, pomyśleć nad formą, przygotować dobrze treści. Bo nasze zadowolenie z pewnością przełoży się na zadowolenie czytelników.
Bardzo podobały mi się wystąpienia blogerów, ich porady, intrygujące prezentacje a także fakt, że była okazja poznać się bliżej i podyskutować o ważnych w prowadzeniu bloga rzeczach. Na spotkanie wybrałam się z Karoliną i zgodnie przyznałyśmy, że chcemy więcej takich spotkań. Poczucia wspólnoty, które na nich występuje, nie da się opisać.
Więcej o bloSilesii możecie poczytać tutaj.
A Wy, korzystacie z możliwości przełamania wirtualnej bariery? Chętnie się dowiem, piszcie w komentarzach 🙂
Nie przedłużając, czas na przepis. Te ciasteczka są dla Was, jeśli lubicie zdrowe słodkości, jeśli jesteście na diecie bezglutenowej, lub po prostu – uwielbiacie poznawać nowe smaki. Są dobre, bardzo dobre. Trudno im się oprzeć…
inspiracja: Zdrowe Odżywianie, moje ciastka w wersji jasnej, wzbogaciłam o olej kokosowy, siemię, mak i suszone figi.
Składniki:
1 szkl. mąki gryczanej
10 łyżek mielonych migdałów
3 łyżki miodu
1 łyżka oleju kokosowego
1 łyżeczka siemienia lnianego
1 łyżeczka maku
1/2 łyżeczki cynamonu
2 suszone figi
białko jajka
Mąkę wymieszać z migdałami, siemieniem lnianym, makiem i cynamonem. Figi drobno pokroić, wrzucić do suchych składników. Dodać roztopiony olej kokosowy, miód i białko jajka, wymieszać. Zagnieść ciasto (może się lekko kleić), uformować z niego kulę i wstawić do lodówki na ok. 1 godzinę.
Po tym czasie z ciasta odrywać kulki nieco większe od orzecha włoskiego, lekko spłaszczać i układać na blasze wyłożonej papierem do pieczenia. Piec przez ok. 15 minut w 170 stopniach, obracając ciastka na drugą stronę w połowie pieczenia.
Przepis bierze udział w akcji:
Brak komentarzy