W tym miejscu chciałabym Ci podziękować. Za to, że jesteś na tym blogu razem ze mną, za to, że czytasz, za to, że uczestniczysz w tworzeniu Planety Smaku. Już od 3 lat. Ten czas minął mi tak szybko, że nawet nie zdążyłam na oficjalne urodziny bloga, które wypadały tydzień temu. 560 postów, kilka tysięcy komentarzy, prawie 800 tysięcy wyświetleń. Nie bloguję dla liczb, jednak – jak dla mnie – są one ukoronowaniem pracy, którą wkładam w tworzenie tej strony. Bo niezmiernie cieszy fakt, że nie piszę dla siebie, lecz także dla wielu czytelników. Mniej lub bardziej aktywnych, mniej lub bardziej zaangażowanych, lecz jednak obecnych.Wielokrotnie wspominałam, że blog pozwolił mi na realizację marzeń, rozwój pasji i dał okazję do poznawania zupełnie nowych, nieodkrytych dotąd rzeczy. Wsiąkłam w tę rzeczywistość; przepadłam. Nie wiem, czy potrafiłabym przestać, mimo iż czasem dopada mnie zmęczenie materiału. Kiedy nie podoba mi się żadne ze zrobionych zdjęć, przepis, w który włożyłam mnóstwo czasu i energii nie wyjdzie… Wtedy przypominam sobie, dlaczego to robię. Przecież nikt mnie nie zmusza. Przecież mogę odpuścić w każdej chwili. Ale mimo to nie chcę, nie potrafię. Robię to, bo lubię. Blog kulinarny to praca ciężka, lecz są rzeczy, które potrafią ją osłodzić. Blogowe eventy, warszaty, konkursy, współprace, komplementy ze strony bliskich i przede wszystkim – samorozwój. Nie jestem kucharzem, brakuje mi wielu kulinarnych umiejętności. Jednak to, czego nauczyłam się w ciągu trzech lat blogowania, uważam za bezcenne doświadczenie, za które jestem niezmiernie wdzięczna.Co wydarzyło się w minionym roku istnienia Planety Smaku? Dużą zmianą była dla mnie zmiana adresu bloga na teraźniejszy, z końcówką .pl 🙂 Ogromnym sukcesem – wygrana w konkursie Lubię Kaszę i wymarzony mikser planetarny. Inspiracją i cenną nauką – gotowanie z Andrzejem Polanem, Grzegorzem Łapanowskim, z Anną Starmach i Davidem Gaboriaudem. Świetne warsztaty fotograficzne, prowadzone przez Beatę i Lubo z Lawendowego Domu. Oj działo się, działo! Bardzo cieszę się, że miałam okazję wziąć udział w tylu inspirujących projektach. A jeszcze bardziej cieszę się ze współpracy przy pewnym projekcie, o którym opowiem już niebawem.
- Biszkopt:
- 4 jajka
- szczypta soli
- 1/2 szklanki cukru
- 1/2 szklanki mąki pszennej
- 3 łyżki mąki ziemniaczanej
- Masa:
- 250 g mascarpone
- 250 ml śmietanki 36%
- 1 łyżka rumu
- 2 łyżki cukru pudru
- 4 kostki gorzkiej czekolady
- Dodatkowo:
- 1/2 szklanki wiśni z kompotu
- 3 łyżki rumu
- 1 łyżeczka cukru trzcinowego
- 2 galaretki (u mnie malinowe)
- jeżyny lub inne owoce na wierzch ciasta
- kakao do posypania masy
Przygotować biszkopt: białka ubić na sztywną pianę ze szczyptą soli. Ubijając, dodawać po łyżce cukru. Zwolnić obroty miksera i dodawać po jednym żółtku. Odłożyć mikser, stopniowo przesiewać do masy oba rodzaje mąk i mieszać bardzo delikatnie łopatką do połączenia składników.
Ciasto wylać na prostokątną blachę (25 x 35 cm) wyłożoną papierem do pieczenia. Piec w 160 stopniach przez około 25 minut. Całkowicie wystudzić.
Galaretki rozpuścić w 500 ml wrzątku. Pozostawić do lekkiego stężenia.
Wiśnie umieścić w garnku, zalać rumem i dodać cukier. Podgrzewać, aż cukier się rozpuści. Zdjąć z ognia i wystudzić.
Śmietanę ubić na sztywno z cukrem pudrem. Mascarpone zmiksować z rumem. Delikatnie połączyć śmietanę z mascarpone, mieszając łopatką. Czekoladę zetrzeć na tarce lub posiekać nożem, dodać do masy i delikatnie wymieszać.
Zimny biszkopt przekroić na dwa blaty. Na jedną część wyłożyć wiśnie wraz z sokiem i rumem. Na to wylać masę z mascarpone. Posypać gorzkim kakao i przykryć kolejnym blatem. Na wierzchu ułożyć owoce (u mnie jeżyny) i zalać tężejącą galaretką, upewniając się, że ciasto ściśle przylega do blachy (jeśli tak nie jest, zabezpieczyć boki rantem z folii aluminiowej, by galaretka nie spłynęła pod ciasto). Wstawić do lodówki na kilka godzin, najlepiej na noc.
A na koniec mały bonus 😉
Pierwsze urodziny bloga spędziłam na warsztatach z Grzegorzem Łapanowskim. Zgadnijcie, z kim miałam okazję gotować w trzecią rocznicę blogowania. Ja to mam szczęście :))
sierpień 2012 vs sierpień 2015 |
Brak komentarzy